Nazajutrz rano, gdy Charlie wszedł do pokoju dziadków - cała czwórka natychmiast złożyła chłopcu życzenia: "Wszystkiego najlepszego"!.
Chłopiec uśmiechnął się nerwowo i usiadł na brzegu łóżka. W rękach trzymał swój jedyny prezent urodzinowy - czekoladę Wonki. Na opakowaniu było napisane: "KARMELKOWO-MIODOWA CZEKOLADKA WONKI" / ("KAJMAKOWO-PISTACJOWA MEGAPYCHOTA WONKI").
Dziadkowie poprawili się na poduszkach i skierowali swój wzrok na tabliczkę czekolady. Również Państwo Bucketowie przyglądali się Charliemu.
W pokoju zapadła cisza. Było tak cicho, jak makiem zasiał. Wszyscy z niecierpliwością czekali, aż chłopiec zacznie odpakowywać prezent. Charlie przez chwilę patrzył się na smakołyk, a następnie delikatnie przeciągnął po nim palcami. W pokoju słychać było tylko cichy szelest błyszczącego sreberka.
Rodzice Charliego oraz czwórka staruszków uprzedziła chłopca, aby nie czuł się zawiedziony (rozczarowany), jeśli okaże się, że pod papierkiem niczego nie znajdzie. Bardzo trudno jest liczyć na aż tak duże szczęście, gdyż na calutkim świecie jest jeszcze tylko trzy kupony. Jednak cokolwiek się wydarzy - Charlie dostał najlepszą czekoladę ze wszystkich: karmelkowo-miodową (kajmakowo-pistacjową), - zatem nie powinien myśleć o Złotych Kuponach, tylko cieszyć się swoją wymarzoną czekoladą, którą dostawał raz w roku.
Dorośli dobrze wiedzieli, że szanse na znalezienie kuponu są maleńkie, i dlatego chcieli jak najłagodniej przygotować Charliego na rozczarowanie. Zdawali sobie jednak sprawę z tego, że mimo, iż szansa była maleńka to jednak musiała istnieć.
Czekolada Charliego nie była przecież gorsza od innych i chłopiec miał takie same szanse na wygraną jak wszyscy, dlatego cała rodzina czuła napięcie podczas rozpakowywania urodzinowego prezentu. Charlie bardzo powoli zaczął rozrywać papierek najpierw na jednym rożku, a następnie gwałtownym ruchem rozdarł papier na całej długości. Na jego kolana spadł jasnobrązowy kawałek czekolady. Niestety Złotego Kuponu tam nie znalazł... Chłopiec był rozczarowany, jednak dzielnie to ukrył. Zmusił się do smutnego uśmiechu, wzruszył ramionami i chciał swój prezent podzielić na siedem równych części, tak, aby każdy mógł spróbować choć odrobinkę. Nikt jednak nie chciał się poczęstować, nawet okruszkiem...
Nadszedł czas, by chłopiec poszedł do szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz